Reklama

Nieludzka kara za próbę zamachu czyli Piekarski na mękach

15/11/2016 20:49

Każdy Warszawiak zetknął się prawdopodobnie z określeniem, że ktoś jęczy, albo stęka jak Piekarski na mękach. Okazuje się, że ów Piekarski nie był wymyślony przez znużone piastunki nieznośnych bachorów, tylko istniał naprawdę. Był szlachcicem, który 15 listopada 1620 roku, a więc dokładnie 396 lat temu, przed dzisiejszą bazyliką archikatedralną na ulicy Świętojańskiej, zbliżył się podstępnie do Zygmunta III Wazy. Chwilę później, zadał czekanem dwa ciosy w królewskie plecy. Tak właśnie mit o braku królobójstwa w Polsce o mały włos mógł zostać obalony przez sandomierskiego szlachcica ze wsi Binkowice koło Opatowa. Powodem zamachu na monarchę była choroba psychiczna i
pozbawienie praw Piekarskiego do zarządzania majątkiem. Niestety w tamtych czasach szaleństwo nie chroniło niedoszłego zabójcę od przesłuchania w asyście specjalisty od zadawania wyrafinowanych tortur. Stąd właśnie pochodzi powiedzenie - "Pleść jak Piekarski na mękach". Wykonanie wyroku śmierci stało się pokazówką, która miała na celu przestrzec ewentualnych następców zamachowca. Po odcięciu dłoni, która podniosła rękę na króla, Piekarskiego poćwiartowano i spalono. Prochem zebranym ze stosu nabito działo armatnie po to by "...wystrzał w powietrzu je rozproszył".

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do